Nauka wyrzutu nogi i praca na maneżu

O świcie zajrzałam do Melodii. Stała radosna w boksie i czekała na mnie. Weszłam do jej boksu i zaczęłam ją głaskać. Miałam wolne półgodziny, więc wymasowałam ją terapią T-Touch. Później odeszłam na jakiś czas, wykonać swoje obowiązki. Kiedy wszystko w stadninie było już zrobione, udałam się do jedynki, aby zabrać Melodię na trening. Weszłam do budynku i siwa arabka zarżała na powitanie. Podeszłam do niej i wyciągnęłam z kieszeni różne smakołyki. Zjadła wszystkie i zaczęła przeszukiwać moje kieszenie w poszukiwaniu następnych. Niestety nie znalazła już żadnych. Przytuliłam się do niej. Parzyła na mnie wzrokiem proszącym o marchewkę. Nie mogłam się oprzeć tym jej maślanym oczętom i przeszukałam budynek. Poszukiwania nie były bezowocne. Znalazłam kilka jabłek. Wróciłam do Melodii. Postanowiłam nauczyć ją sztuczki. Otworzyłam drzwi boksu i chwyciłam ją za kantar. Wyprowadziłam ją na zewnątrz. Przed stajnią puściłam ją luzem.
- Okej, no to zaczynamy Meluś.
Puknęłam ją w łopatkę po czym podniosłam jej nogę, a zaraz potem dałam klaczy kawałek jabłka. Powtarzałam tę czynność i powtarzałam, aż załapała o co chodzi i potrafiła sama wykonać sztuczkę. Po godzince nauki sztuczki zabrałam ją na chwilę do stajni. Wyczyściłam całą dokładnie, a potem założyłam ogłowie. Zwinnie wskoczyłam na siwy grzbiet i powolnym stępem wyjechałyśmy z budynku. Popuściłam Melodii wodze, a ta wyciągnęła swą łabędzią szyjkę i przyspieszyła kroku. Takim tempem dojechałyśmy sobie spokojnie na maneż. Z jej grzbietu otworzyłam bramę i wjechałyśmy do środka. Melodia zrobiła woltę i podjechałyśmy jeszcze raz, tym razem po to, żeby zamknąć bramę. Kiedy była już zamknięta, dałam siwej łydkę i ruszyła stępem wzdłuż płotu. Po kilku okrążeniach ruszyłyśmy kłusem. Chciałam popracować z arabką trochę zanim wyjedzie na tydzień do Hiszpanii. Ten wyjazd cieszył mnie jak nic innego. Podszkolą mi mojego misia siwego Wink

Skróciłam wodze. Napięłam zewnętrzną i delikatnie ciągnęłam za wewnętrzną. Duszka posłuchała i zrobiła ładną półparadę. Zaraz potem trochę ją ruszyłam. Przyspieszyła kroku i wyciągnęła kłus. Pochwaliłam ją i popędziłam jeszcze troszkę. Chciałam żeby to wyglądało jakby frunęła nad ziemią. Klacz posłusznie wykonała polecenie i już prawie galopowała. Musiałam ją przytrzymywać. Ale udawało się. Skręciłyśmy i zmieniłyśmy kierunek po przekątnej. Na nasze szczęście, na ziemi leżały drągi, przygotowane na kłus wyciągnięty. Pokazałam je klaczy i przeszła bardzo ładnie i chętnie. Nawet nie zauważyłam jak do ogrodzenia podeszła Kasia.
- Jejciu, jak ona Ci ładnie postawiła zad. Mmm.. a jak wyciąga nogi. No po prostu delicje.
Melodia najwidoczniej zrozumiała i zarżała jakby potakująco. Ściągnęłam wodze. Zwolniła do stępa. Czas chwilę odetchnąć. Kiedy klacz odpoczęła, znów ruszyłyśmy kłusem. Tym razem jednak nie starałam się go wyciągnąć, tylko zebrać. Miała z tym lekkie problemy, ale szybko udało się ich pozbyć. Po dziewięciu okrążeniach, przeszłyśmy do galopu. Na początek jedno koło roboczego, a potem jedziemy zebranym. Siwka świetnie sobie dzisiaj radziła. Jeździłyśmy już ponad godzinę, więc czas powoli się zbierać. Jeszcze dwa okrążenia galopem, jedno kłusem i kilka stępem. Poluzowałam wodze i dałam arabce wyciągnąć szyję. Gdy tylko wyschła, opuściłyśmy maneż i spokojnym, powolnym krokiem ruszyłyśmy do stajni. Dotarłyśmy. Zeskoczyłam z jej grzbietu i wprowadziłam ją do środka. Była sucha, ale dla pewności wytarłam ją ręcznikiem. Zdjęłam klaczy ogłowie i założyłam kantar. Wyczyściłam całą dokładnie i odstawiłam na pastwisko.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cochise dnia Wto 17:13, 09 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy