Forum  Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Praca na maneżu

 
Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna » Boks I / Treningi Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Praca na maneżu
Autor Wiadomość
Cochise
King of the stable



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Post Praca na maneżu
Z samego rana wpadłam do WSR Apocalyptica, żeby potrenować z Karatem. Dałam chłopakowi dużo wolnego, ale teraz czas na poważnie wziąć się do roboty. Zabrałam z domu dużo smakołyków, które mój czarny książę, naprawdę ubóstwia. Kiedy mój samochód stał już na parkingu, powoli weszłam do stajni. Natychmiast podeszłam do boksu Karata. Ciekawsko wyglądał ponad drzwiami. Gdy tylko mnie zobaczył, zarżał cicho na powitanie. Stanęłam tuż przed nim, pogłaskałam go i dałam mu kilka smakołyków. Spałaszował je ze smakiem w mgnieniu oka. Kary najwidoczniej miał ochotę na więcej. Usiłował wepchnąć łeb w moje kieszenie, poszukując czegoś do jedzenia. Nieźle mnie przy tym uślinił. Niestety nie miałam już żadnych smakołyków. Delikatnie odepchnęłam jego głowę.
-Nie mam już nic Karatku. - powiedziałam do niego i pogłaskałam go po czole.
Poklepałam ogiera po szyi i poszłam do siodlarni. Zabrałam stamtąd jego rząd oraz zestaw toaletowy. Wróciłam bardzo szybko i położyłam wszystko obok boksu karego. Chwyciłam jego uwiąz i przypięłam mu go do kantara. Kiedy chciałam wyprowadzić go z boksu, przez chwilę zapierał się i szarpał głową. Podeszłam więc do niego i delikatnie zaczęłam kreślić kółka opuszkami palców na jego szyi. Po chwili uspokoił się i wyszedł z boksu. Przywiązałam go i przytuliłam się do niego.
-Przepraszam kochanie.. - szepnęłam mu do uszka. - Już nigdy Cię nie opuszczę.
Karat w odpowiedzi trącił mnie nosem. Pogłaskałam go i chwyciłam zgrzebło igiełkowe. Przeczesywałam nim jego sierść aby pozbyć się błota i sklejek. Później dokładnie wyszczotkowałam całego rumaka i wyczesałam jego grzywę oraz ogon. Z czyszczeniem kopyt poszło równie szybko, więc już po chwili zakładałam mu ogłowie. Na widok wędzidła zacisnął mocno zęby i za żadne skarby nie chciał dać sobie go włożyć do pyska. Musiałam najpierw go wymasować i wygłaskać, aż wreszcie uległ. Szybko założyłam mu siodło i lekko podpięłam popręg. Chwyciłam wodze i wyprowadziłam konia na zewnątrz. Na dzisiaj planowałam tylko ćwiczenia na maneżu, bez skoków. Zatrzymałam konia przed budynkiem i podpięłam mu popręg. Po chwili znajdowałam się już na jego grzbiecie. Kary natychmiast ruszył stępem do przodu i musiałam go zatrzymywać. Gdy wreszcie stanął bez ruchu, szybko uregulowałam sobie strzemiona i sprawdziłam czy popręg jest dobrze zapięty. Dałam mu łydkę i powolnym stępem ruszyliśmy na maneż. Po drodze minęliśmy kilka koni, co znacznie rozjuszyło ogiera. Udało mi się go jakoś uspokoić i po chwili stanęliśmy przy bramie wjazdowej na maneż. Przechyliłam się w siodle, otworzyłam ją i wjechaliśmy z Karatem do środka, po czym zawróciłam go i zamknęłam bramkę. Zauważyłam, że na ziemi leżą jakieś drągi, więc nie musiałam zsiadać żeby jakieś położyć.
Ruszyliśmy stępem wzdłuż płotu. Ogier cały czas rwał się do przodu. Cały czas szliśmy po bardzo wydeptanej ścieżce. Gdy się wreszcie uspokoił, poluźniłam mu wodze żeby mógł wyciągnąć szyję. Robiliśmy dużo wolt i ósemek, kilka razy zmieniliśmy też kierunek.Po dziesięciu minutach stępa, zebrałam wodze i dałam mu łydkę. Posłusznie ruszył powolnym kłusem. Pozwoliłam mu tak iść tylko przez trzy okrążenia. Potem jeszcze trochę skróciłam wodze i dałam mu łydkę. Przez chwilę nie reagował, ale po kilku sekundach ruszył żwawym kłusem. Zrobiliśmy półwoltę, aby zmienić kierunek jazdy. W co drugim narożniku robiliśmy sobie dużą woltę. Karat strasznie się lenił robiąc je. Usiadłam w siodło i starałam się, żeby ogier jechał najszybszym kłusem jaki tylko potrafi. Kary po długiej przerwie trochę mnie olewał i nie miał zamiaru dawać z siebie wszystkiego. Dopiero kiedy miałam już bardzo mocny kontakt i dałam mu mocną łydkę, łaskawie bardziej wyciągał nogi, ale to i tak nie było wszystko na co go stać. Skręciłam go na drągi. Jadąc na nie, jeszcze zwolnił tempa, a podczas przejeżdżania niejednokrotnie puknął kopytem w jakiś drąg. Załamałam się, jak ja zepsułam tego biedaczka. Czeka nas dużo pracy. Zrobiliśmy sobie jedno okrążenie z kilkoma woltami podczas niego i jeszcze raz zaatakowaliśmy te drągi. Gdy byliśmy już na wprost nich, dawałam mu łydki, cmokałam żeby jakoś go zachęcić do szybszego kłusa i podnoszenia wyżej nóg. Moje komendy na nic się nie zdały. Zrobił dokładnie to samo co wcześniej. Przejechaliśmy jedno okrążenie i ściągnęłam wodze, aby mógł trochę odpocząć. Minęło kilka minut i znów ruszyliśmy kłusem. Od razu postanowiłam go trochę pogonić i nie dać mu się lenić. Fochnął się na mnie o to najwyraźniej, bo zaczął mnie trochę ignorować. Nie chciał zrobić wolty ani niczego co ja bym chciała. Jedynie łaskawie zmienił kierunek po przekątnej. Pochwaliłam go za to, licząc, że może go to jakoś zmotywuje do pracy. A gdzie tam. Kłusował nadal, ale nie chciał skręcać ani nic. Postanowiłam skrócić wodze i spróbować go jakoś opanować. Dawałam mu teraz mocniejsze sygnały łydkami i całym ciałem. Po chwili zaczęło trochę działać, udało mi się zrobić z nim jedną woltę, a zaraz potem, skręcić na drągi. Jechał na nie jeszcze wolniej niż wcześniej. Zaczęłam się zastanawiać na tym, czy by nie pójść po jakiegoś bata, ale postanowiłam jeszcze popróbować, bo bat może jeszcze pogorszyć moją obecną sytuację. Kiedy znów spróbowałam przejechać z nim przez te drągi, cały czas dawałam mu mocne łydki, aż w końcu nie wytrzymałam.
- Karat. No ruszże się trochę, a nie się ciągle lenisz. - powiedziałam do niego stanowczo, ale bez podnoszenia głosu. Po kolejnej nieudanej próbie, postanowiłam dać sobie na chwilę spokój z tymi drągami i spróbować zagalopować. Gdy tylko dałam mu mocną łydkę, kary od razu ruszył galopem. Chyba trochę się zmotywował do pracy. Galopowaliśmy długo. Za każdym razem kiedy dawałam mu łydkę, on przyspieszał tempa. Nadal miał problemy ze skręcaniem i takimi rzeczami, ale wreszcie zaczął trochę chętniej się ruszać. Ściągnęłam wodze i znów jechaliśmy kłusem. Skręciłam go w bok. Przed nami były drągi. Szedł chętniej i szybciej, ale bez pukania się nie obyło, no niestety. Nie od razu Kraków zbudowano. Zrobiliśmy jeszcze kilka okrążeń kłusem i zwolniliśmy do stępa. W tym chodzie, wykonywał wolty itp. Bardzo chętnie, chociaż podczas nich zwalniał kroku. Poluzowałam mu wodze i dałam odpocząć. Nie chciałam za bardzo go dzisiaj przemęczać po tak długiej przerwie. Stępowaliśmy aż jego sierść prawie całkiem wyschła.
Zawróciłam go i podjechaliśmy do bramy, szybko ją otworzyłam. Wyjechaliśmy z niej i w tym samym tempie ją zamknęłam. Powoli szliśmy w stronę stajni. Przed budynkiem zatrzymałam ogiera i zeskoczyłam z jego grzbietu. Poluzowałam popręg, chwyciłam wodze i wprowadziłam go do środka. Najpierw zdjęłam mu ogłowie i założyłam kantar. Poklepałam go po szyi i zdjęłam także siodło. Odłożyłam rząd na bok i chwyciłam szczotkę. Dokładnie wyszczotkowałam całą jego sierść. Potem wyczesałam grzywę oraz ogon, a następnie wyczyściłam kopyta. Pomasowałam go chwilę i wprowadziłam karego do boksu. Odniosłam jego rzeczy do siodlarni i jeszcze na chwilę do niego wróciłam. Pogłaskałam go chwilę, przytuliłam, wycałowałam i dałam jakieś smakołyki. Gdy je wszystkie schrupał, pożegnałam się z nim i pojechałam do WSR Deandrei.


Post został pochwalony 0 razy
Wto 14:52, 27 Mar 2012 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna » Boks I / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin